GODZINA, DWIE... Z NIM I TYLKO DLA NIEGO

Jeszcze do niedawna miałam wypaczone pojęcie o Adoracji Najświętszego Sakramentu. Adorując Jezusa „przerabiałam” wszystkie znane modlitwy z książeczki do nabożeństwa. Bywało, że odmawiałam całą Nowennę Pompejańską, jeszcze
- w zależności od czasu, jaki przeznaczyłam na Adorację - Litanie i Nowenny, przez które spodziewałam się „coś” uzyskać od Jezusa.

Aż w końcu zabrakło mi czasu na bycie z NIM.

„Być z kimś” oznacza przede wszystkim mieć dla niego czas. Być z kimś, kogo kochasz, to powód do radości. Nie to,
co mogę od niego otrzymać, a po prostu to, że on jest i że ja jestem.

Uwielbiam Adorację w ciszy.

Pamiętam swoje pierwsze Adoracje w ciszy. Było to prawie siedem lat temu. Bardzo szybko pokochałam te spotkania
z Jezusem. Po prostu przychodzę, patrzę i czekam. Mam wrażenie, że Jezus otwiera ramiona, patrzy na mnie z miłością
i uśmiecha się i choćby w kościele było zimno, patrzę na Chrystusa i to mi wystarcza. Nie potrzeba wtedy załatwiać żadnych spraw z Jezusem. Nie czynię wysiłku, nie myślę o tym, jak zagospodarować czas. Trwam. Tak po prostu.
Siedzę i patrzę. Trwanie w ciszy pozwala wejść w najbardziej duchowy wymiar modlitwy. Najgłębszy kontakt z Bogiem dokonuje się bez słów.

W Ewangelii mamy piękny przykład Marii z Betanii, która siedziała u stóp Jezusa w Adoracji i przysłuchiwała się Jego słowom i w ten sposób oddawała Mu to, co najważniejsze: otwarte i rozumiejące serce (por. Łk 10, 38-42).

Zazwyczaj w trakcie Adoracji, Najświętszy Sakrament jest odsłonięty, a Biała Hostia umieszczona jest w złotej lub srebrnej monstrancji. Nawet wtedy, gdy Najświętszy Sakrament nie został wystawiony, możemy modlić się przed Jezusem obecnym w tabernakulum.

Kiedy adoruję Chrystusa, przychodzi mi często na myśl pytanie: „Czego pragnę teraz? Czego najbardziej potrzebuję teraz?” W obliczu Jego Majestatu nie śmiem prosić. Poddaję się Jego woli i cichutko szepczę: „Panie, Ty się tym zajmij”.

Jadwiga Kulik

do góry